KONCERT ANITY LIPNICKIEJ I JOHNA PORTERA

W sobotę 24 marca miłośnicy dobrej muzyki tłumnie przybyli na zorganizowany przez Ośrodek Kultury koncert Anity Lipnickiej i Johna Portera. Duet na polskiej scenie muzycznej pojawił się w 2003 roku. Obie gwiazdy są jednak polskiej publiczności znane od wielu lat, również jako soliści odnoszący duże sukcesy. Muzycy stanowią parę także w życiu osobistym.

Anita Lipnicka przez długi okres kojarzona była z zespołem Varius Manx, do którego dołączyła w 1993 roku. Po ukazaniu się płyt „Elf” i „Emu” grupa stała się jedną z ikon polskiego popu lat dziewięćdziesiątych. Trzy lata później opuściła zespół i postawiła na indywidualna karierę. Wtedy powstały jej największe solowe przeboje, między innymi pięciokrotnie nominowany do nagrody Fryderyk ’96 utwór „I wszystko się może zdarzyć”. Po ośmiu latach, w 2002 roku, eksperymentujący z alternatywną muzyką John Porter zaprosił ja do wspólnego nagrania piosenki, która znalazła się na płycie „Psychodelikatesy”.

Porter, pochodzący z Walii i przebywający w Polsce od 1976 roku, zanim jeszcze założył swój własny Porter Band, tworzył z Korą i Markiem Jackowskim w zespole Manaam. Eksperymentował z różnymi formami muzycznymi, między innymi z nowoczesnym rockiem, rockowym jazzem, funky czy muzyką filmową. Niewielu widzów zapewne o tym wie, ale to właśnie on skomponował muzyczne aranżacje do popularnego niegdyś serialu telewizyjnego „Siedem życzeń”. W 1983 roku z jego inicjatywy powstała pierwsza polska płytę unplugged – „Magic moments”. Za największy sukces komercyjny Portera uważa się jednak duet z Anitą Lipnicką.

Efekty ich współpracy podziwialiśmy ostatnio podczas występu w Gimnazjum nr 3 na osiedlu Czwartaków. Koncert cieszył się dużym zainteresowaniem, nie tylko mieszkańców miasta. Sprzedano na niego 400 biletów. Muzycy bardzo swobodnie czuli się na scenie, żartując z publicznością i opowiadając anegdoty uzasadniające tytuły i genezę śpiewanych utworów. Artyści pokusili się również o ciekawą muzyczną improwizację. Współpracowali ze sobą, doskonale się przy tym bawiąc. Delikatna barwa wzruszającego głosu Anity Lipnickiej i subtelne, niskie brzmienie Johna Portera współgrały z robiącymi niemałe wrażenie efektami świetlnymi, pojawiającymi się w głębi sceny.

Publiczność nagrodziła wielkimi brawami artystów, którzy odwdzięczyli się wyczekiwanym bisem. Śpiewane wyłącznie po angielsku piosenki stały się muzyczną opowieścią o różnych obliczach miłości, tych smutnych, intymnych, ale i radosnych. Wokal muzyków w doskonałym stylu został uzupełniony o skrzypce, akordeon, kontrabas i inne instrumenty. Podczas koncertu usłyszeliśmy takie utwory jak: „You’re not the only one”, „Cruel magic”, „Death of a love”, „Old time radio” i wiele innych.